mardi 31 juillet 2012

przeszłość zamknięta w starym młynku

    Według definicji Wikipedii Planowane starzenie  jest to strategia producenta, mająca na celu takie projektowanie towarów, aby miały one ograniczony czas użytecznego życia, po tym zaś okresie stawały się niesprawne, a często nieopłacalne w naprawie. Towary te zwykle psują się zaraz po upływie gwarancji. Planowe starzenie ma wymusić na konsumencie ponowne kupienie produktu i tym samym przyniesienie zysku producentowi.
 
 Innymi słowy jest to nabijanie klienta w butelkę, na zasadzie: kup, wyrzuć i jeszcze raz kup. A ja  zastanawiałam się jaki jest sens w zawalaniu świata tandetnym towarem made in China? Przecież dobrze wykonany przedmiot przetrwa bardzo długo i z biegiem czasu nabierze wartości. Stanie się cenną pamiątką rodzinną, sentymentalną, artystyczną tudzież historyczną.  


Ten oto ręczny młynek niemieckiej firmy R.Z. ma prawie 100 lat i trzeba przyznać, że jest bardziej żywotny niż niejedna nowość.
Młynek i kilka innych staroci dostaliśmy od naszej 'przyszywanej babci' Monique, która ostatnio nie czuje się najlepiej ...


Ufna w swe siły i talenta odreanimowałam młynek i przyodziałam go w nowe wdzianko - niech żyje następne 100 lat! Starej tacce fundnęłam lifting odmładzający. A mosiężną  karafkę wypucowałam do stóp do głowy.
           
Et voila! Efekt końcowy doskonale widać na zdjęciach.


Ocalale przedmioty są pamiątką po rodzicach Monique, których praktycznie nie znała.


O przeszłości raczej nie mówiła... a może to my byliśmy zbyt zajęci sobą, by wysłuchać jej historii? Dowiedzieliśmy się, że jest 'bâtard de boché', czyli nieślubnym dzieckiem Francuzki i niemieckiego okupanta. I właśnie to stało się przyczyną cierpienia, którego nie sposób opisać nadziemnymi słowami.
Już od najmłodszych lat spotykała się z powszechnym potępieniem. Dzieci z sąsiedztwa traktowały ją jak trędowatą. Biły po twarzy, kopały, obrzucały wyzwiskami. Wołano do niej : bękart wojenny, zdrajczyni, kundel bezpański. Niektóre wspomnienia są szczególnie bolesne, a niektóre wydarzenia odległej przeszłości pozostawiły głębokie rany w sercu starszej Kobiety.
Pamięta, jak jej ojczym odwracał głowę, gdy jako mała dziewczynka wspinała się na paluszkach, by pocałowac go w policzek. Żyła z dnia na dzień z piętnem odrzucenia i pogardy. W końcu oddano ją do katolickiego przytułku.
Przez te wszystkie lata poczucie winy i wstydu wypaliły w jej duszy ogromna pustkę. Nie miała sił, ani odwagi, by założyć własnłą rodzinę - zamieszkała w tworzastwie dwóch kotów i psa, z dala od ludzi. 
Prawdopodobnie jej biologiczny ojciec po wojnie wyjechał do Niemiec i zmarł na zapalenie płuc. Po matce słuch zaginął.
Uczucie przeraźliwego strachu, że nigdy nie pozna swojej przeszłości chodziło za nią jak cień i nie dawało spokoju... często zadawała sobie pytania : 
- Dlaczego? czym zawiniła ?
- W niczym! Jako dziecko urodziła się w nieodpowiednim miejscu i czasie.
- Kto mielił kawę?
- Tego już pewnie się nie dowiemy.


Może to banalnie zabrzmi, ale często nie zdajemy sobie sprawy, jakie to szczęście mieć u boku kochających rodziców mimo wszystko...

vendredi 27 juillet 2012

tu mój dom ...


Wciągnęło mnie w wir letnich imprez, wiejskich odpustów, kiermaszy, festynów, wieczornych koncertów pod gołym niebem i w między czasie kilkudniowy pobyt pod namiotem z dala od cywilizacyjnych udogodnień.
Ten szaleńczy pęd wakacyjnych dni, przełożył się w nagły spadek aktywności blogowej, ale obiecuję poprawę (po wakacjach).


Dziś chciałabym zaprosić Was na wycieczkę po mojej wiosce.Dilbeek bo o nim mowa jest niewielką, ale bardzo aktywną gminą, urokliwie położoną wśród pól i lasów w prowincji Brabancja Flamandzka,niedaleko Brukseli.


Nie brakuje tu miejsc rozrywek. Mamy basen, bibliotekę, pole golfowe, kort tenisowy, sklepy, restauracje, kawiareneki jak również piękne zabytkowe budowle i pomniki.


Patronką naszej gminy jest świeta Alena - męczennica, córka lorda Dilbeek.


Ten zapierający dech w piersiach - zamek Kasteel de Viron został zbudowany w 1862 roku według projektu belgijskiego architekta Jean-Pierre Cluysennar. Dziś znajduje się tu Urząd Gminy.


A tu na zdjęciu upamiętniłam Kościół Sint-Ulrik, który odznacza się wyjątkowo szlachetną architekturą gotycką. Zbudowany został w XVII wieku, cały z kamienia piaskowego.


Widok kolarzy towarzyszy nam prawie przez cały okrągły rok. Kolarstwo szosowe jest bardzo popularnym sportem nie tylko w naszej miejscowości, ale w całej Belgii.


Część mieszkanców zajmuje się rolnictwem, część pracuje w pobliskiej Brukseli.

    
W zagrodach pasą się lamy, krowy, owce, sarny, strusie afrykańskie, konie, kozy górskie, pawie, a nawet osiołki, które niestety nie chciały się dać sfotografować. Stały tyłem do obiektywu i ani rusz.

Kościół świętej Anny Pede jest chlubą mieszkańców Dilbeek. Stał się on modelem dla niderlandzkiego malarza Pieter'a Brueghel'a.

P.Brueghel starszy, zwany też chłopskim malarzem w 1568 roku namalował obraz Ślepcy, który znajduje się obecnie w Neapolu. Na drugim planie obrazu widać Kościół świętej Anny Pede. Widzicie ten kościół ? Bo ja widzę ! :)


A za tydzień pakuję manatki i lecę do Maroka. Już nie mogę się doczekać gorących piasków, lazurowego morza i słodyczy fig berberyjskich.

Miłego wieczoru życzę, lub jak kto woli miłej nocy !

dimanche 8 juillet 2012

zapachy do których tęsknię ...

"Należy chwytać szczęście w przelocie, bo często za całe oparcie i pociechę w życiu ma się tylko wspomnienie szczęśliwego dzieciństwa."

Dziś robiłam porządki w szafie i szufladkach, układałam, segregowałam i przy okazji powspominałam ... zatęskniłam.

Wszystkie szufladki mam wypełnione po brzegi wspomnieniami z dzieciństwa. Ale najpiękniejsze chwile to zdecydowanie te, które przeżyłam u moich dziadków.
Pamiętam, jak dom babci pachniał tysiącem woni i różnorodnych smaków. Bułeczki drożdżowe i szarlotka z cynamonem wywoływały na twarzy błogi uśmiech. Obrusy na stole sztywne od krochmalu pachniały żelazkiem, a kuchenny kredens kusił słodyczą powideł morelowych.

Cudowne zapachy towarzyszyły mi przez całe lato. Zapach siana, leśne maliny, kiełbaski z ogniska i ciepłe mleko prosto od krowy ... słodkie czereśnie i papierówki, które rozpływały się w ustach ...... 

A wieczorową porą, pod oknem rozbrzmiewał koncert świerszczy i upojna macierzanka kołysała do snu ... to wszystko bylo takie magiczne. Pamiętam też, jak przed wielkim lustrem stoiłam się w apaszki i szale i przyozdabiałam się w drewniane korale. A stara komoda w przedpokoju wabiła niczym lep na muchy - stały tam fiolki perfum cudownego zapachu dzikiej róży i jaśminu - zawsze prosiłam babcię by dała powąchać. Starałam się chłonąć te zapachy całą sobą, żeby utkwiły gdzieś głęboko we mnie.
Aż serce ściska jak pomyślę ,że nic już się nie powtórzy ...

Po dziś dzień mam słabość do wszystkiego czym można się otulić, owinąć, obwiązać. Uwielbiam szale, szaliki, apaszki, chusty, bolerka i peleryny. 
Kilka babcinych chust i apaszek trafiło w moje ręce i od tamtej pory kolekcja rośnie w siłę.
malutka część mojej prywatnej kolekcji.

Przy okazji dodam sympatyczny filmik,a w nim kilkadziesiąt różnych sposobów na wiązanie chust i szali ... może komuś się przyda ?


  

Pozostawię to bez zakończenia ... w wielkim chaosie, z niedopowiedzeniami ...

Miłej niedzieli życzę.

mardi 3 juillet 2012

dzień jak (nie) co dzień


Mam  dwie wiadomości - dobrą i złą. Od której mam zacząć ?
Zacznę od złej : nie pomyślałam o protekcji przed słońcem i spaliłam się niczym feniks z popiołów.


  Cudowny, wspaniały dzień.. wszystko takie czyste i piękne. Obłoki przypominały watę cukrową, a słońce zdawało się nurzać w soczystej trawie... kocyk, muzyka, woda, gonitwy w migotliwym półcieniu drzew...
Spędziłam ponad cztery godziny na słońcu i spaliłam się na wiór, dosłownie.
Teraz siedzę i zwijam się z bólu.
 Dwie godziny z jogurtem na plecach nie pomogły. Czuję się taka...bezsilna.

Może znacie jakieś sposób na złagodzenie bólu ? - z góry dziękuję za wszelkie porady :)


Druga wiadomość  - dobra !

 W drodze powrotnej ze sklepu spotkałam dziewczynę, którą znam z widzenia, ze szkoły. Podeszłam do niej  i najzwyczajniej w świecie zagadałam ...
Elise, bo tak ma na imię jest typem osoby małomównej, nieśmialej,cichej ...ogólnie mówiąc, mało przebojowa.
Cóż, przez swoją nieśmiałość padła ofiarą kpin i plotek w szkole.
    Po chwili rozmowy okazało się, że dziewczyna w głębi duszy jest zupełnie inna - jest bardzo miła,ciepła, mądra i uczynna. Ale niestety z trudem uzewnętrznia się przed obcymi osobami.
   Wydaje mi się, że osoby nieśmiałe są bardzo wrażliwe i przed obawą zranienia chowają się w swojej skorupce. A ja lubię grzebać, intryguje mnie zagatkowość... miło jest się przebijać przez takie mury bo można trafić na bardzo fajnych i wartościowych ludzi.
                  Tylko trzeba dać im szansę !!

dimanche 1 juillet 2012

Panie i Panowie poznajcie mojego pupila


   W maju ubiegłego roku przygarnęłam trzymiesięcznego szczeniaka, który przyniósł do naszego domu wiele radości  - wabi się Filou, rasy Border Collie i za niedługo, bo za tydzień piesek kończy 15 miesięcy.


  Podopieczny okazał się być bardzo energiczny, wesoły, opiekuńczy, towarzyski, nadzwyczaj pojętny i chętny do nauki.


A mówiono mi, nie bierz przybłędy ze schroniska...głupiaś...przemyśl to ...

Decyzji o adopcji psiaka absolutnie nie żałuję!! Tym bardziej cieszy mnie fakt, że mogłam uchronić zwierzę przed koszmarem schroniska, a może nawet uratować mu życie.

W życiu nie miałam wierniejszego towarzysza. Jego miłość w oczach jest bezcenna. Jest po prostu cudowny i tyle!

 
I na koniec anegdotka.Wracając z psem ze spaceru ...upadłam na schodach i uderzyłam się w kolano. Sekundę potem, Filou pobiegł do kuchni. Ukradł ze stołu kotleta i przyniósł mi go na otarcie łez. Coś w stylu - masz, żryj i nie płacz ;)

         Miłego wieczoru.