Od jakiegoś czasu marzyłam o okładce z materiału. Kłopot w tym, że:
- nie posiadam odpowiednio sztywnej tkaniny,
- nie bardzo wiem jak się do tego zabrać,
- z szyciem niewiele mam do czynienia,
- a z internetowych kursików na które trafiałam guzik się dowiedziałam.
Zaczęłam zatem improwizować, przymierzać, kombinować, udziwniać... kręcić we wszystkie strony kawałkiem zamszu w kształcie prostokąta, aż w końcu udało się!
Górę i dół okładki przejechałam maszyną do szycia... resztę doprawiłam super klejem do skóry i okładeczka trzyma się super!
Zaprasowałam ciut gorącym żelazkiem, tak, że widać uwypuklenia. Widzicie je?- bo ja widzę ;)
Jest nawet aplikacja ozdobna i zakładeczka, obie w tym samym kolorze.